wtorek, 30 grudnia 2014

New Year's Resolutions.

Jutro ostatni dzień roku... I, mimo wielkich starań, nie udaje mi się do końca uniknąć robienia w głowie pewnych podsumowań. Jaki był ten rok, co udało mi się zrobić, a czego nie. Przez te 12 miesięcy poznałam mnóstwo nowych ludzi, zobaczyłam wiele wspaniałych miejsc. Były też bardziej gorzkie momenty. Jak to w życiu. Przed oczami przelatują mi różne obrazki, przez moment nawet robi mi się smutno, a potem śmieję się z siebie.

Co roku o tej porze brałam kartkę i spisywałam, co chciałabym zrobić, zaczynając od 1, no - może 2 stycznia. Postanowienia, te mniejsze i większe, pozornie trzymały mnie "w ryzach". Na krótko jednak, bo zapisaną nimi kartkę za chwilę gubiłam, a życie...toczyło się dalej. 

W tym roku nie robię żadnej listy. To było dobrych 12 miesięcy - mimo wzlotów i upadków. Także fizycznych - prosto na tyłek. Nie potrzebuję noworocznych postanowień, bo i bez nich wiem, czego chcę. Co zrobić muszę... a może nic już nie muszę? Życie zweryfikuje samo, co okaże się dla mnie dobre. I nie na wszystko mam przecież wpływ. Więc zamiast pisać po raz kolejny, że w tym roku będę "dokonywać tylko dobrych wyborów", myślę sobie, że nieważne, czy będą tylko dobre, ważne, by były samodzielne. A kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Mój tymczasem chłodzi się w lodówce. 

Szczęśliwego Nowego Roku! 



Tomorrow is the last day of the year ... And, despite the best efforts, I can't stop myself from making certain conclusions in my head. What was the year like, what I managed to do and what I didn't. During those 12 months I have met a lot of new people, I saw a lot of great places. There were also more bitter moments. That's just life. I have different images on my mind, for a moment I feel sad, but then I laugh at myself.

Every year about this time I took the paper and wrote down what I'd like to do, starting with 1st, well maybe 2nd of January. Resolutions, the smaller and larger ones, apparently kept me "in check". Not for too long, however, because written down - I used to lose the paper in a moment, and life went on ....

This year, I'm not doing any list. These were good 12 months - despite some rises and falls. Physical too - straight to the ass. I don't need New Year's resolutions cause without them I also know what I want. And what I have to do... or maybe I do not have to do anything? Life will verify what's good for me. And not everything can be affected. So, instead of writing once again that this year I will "only make good choices," I think it doesn't matter whether they'll be only good, but it's important that they are independent. And who does not risk, does not drink champagne. Meanwhile mine is being cooled in a refrigerator.

Happy New Year!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Memories vs. Reality

Czy zdarzyło Wam się kiedyś wrócić do czegoś, co znaliście w przeszłości... i niemile się rozczarować? Mi nie raz. Najlepszy przykład - perfumy. Jako dziewczynka dostałam miniaturkę wody toaletowej "Lumière" marki Rochas. Zakochałam się w nich, bo naprawdę pachniały jak światło (to właśnie oznacza to francuskie słowo). Po latach w jednej z perfumerii internetowych znalazłam ten zapach i bez zastanowienia zamówiłam. Był od dawna niedostępny w Polsce, cena okazała się niezła. Niestety, to, co podobało mi się w wieku 12 lat, po ponad 10 latach okazało się zupełnie nieaktualne... Perfumy oddałam. 
 
I tak było kilka razy. Z filmem, książką, zapomnianym miejscem, które - odwiedzone po latach, wcale nie było tak duże i tak piękne. Nie takie, jak kiedyś. Niektórzy, z powodu nostalgii i wspólnej przeszłości, postanowili nawet spróbować "jeszcze raz, od początku". I kończyli to szybciej niż za pierwszym razem.

Z wiekiem się zmieniamy. Zmieniają się też nasze upodobania. Choć nie jest to regułą absolutną, bo niektóre rzeczy są dobre przez całe życie. I chętnie do nich wracamy. Nawet teraz używam zapachu, który pierwszy raz poczułam jako dziecko i darzę odtąd wielkim sentymentem. Czasem to sentymentalne myślenie o  pewnych miejscach, rzeczach a nawet ludziach sprawia, że nasz umysł funkcjonuje jakby był za delikatną mgiełką. Wydaje nam się, że coś, co w jakiś sposób zostało zapamiętane w naszej głowie, będzie takie również obecnie. Albo mamy złudne wyobrażenie, że dawna znajomość, sprawdzona jak dobra przystań, choć kiedyś nam nie wyszła, może okaże się dobra dzisiaj, bo nic nas już nie zaskoczy... 
 
Pewne rzeczy są najlepsze jako wspomnienia. Piękne, bo wydarzyły się w przeszłości. I najlepiej, gdy tam je zostawimy, bo to, co smakowało nam kiedyś, może dziś okazać się zbyt słodkie. Albo nie smakować nam wcale. 

 

Have you ever come back to what you knew in the past ... and felt unpleasantly disappointed? In my case - more than once. The best example - perfume. As a girl I got a miniature of eau de toilette "Lumière" by Rochas. Fell in love with them because they really smelled like light (that's what this French word means). After years I found this fragrance on the Internet and ordered it without hesitation. It has long been unavailable in Poland and the price turned out to be pretty good. Unfortunately, the thing I liked at the age of 12, turned out to be completely 'out of date' after more than 10 years ... I gave the perume away.

And so it was a couple of times. With a film, a book, a forgotten place that - visited after years - was not so big and so beautiful. Not like it once was. Some, because of nostalgia and a common past, decided to even try to be together "again and from the beginning." And finished it faster than at the first time.

As we age, we change. Also change our tastes. While this is not an absolute rule because some things are good for a lifetime. And we'll be happy to come back to them. Even now I am using a fragrance I felt for the first time as a child and since then I've felt a great sentiment to it. Sometimes this sentimental thinking about certain places, things and even people makes our minds operate as if they were surrounded with a gentle fog. It seems to us that something stored in our head one way would be so even today. Or we have a false delusion that the old relationship, proven as a good harbour, even though the one that did not work out, may prove to be good today, because nothing may no longer surprise us ...

Some things are best as memories. Beautiful, as happened once in the past. And best if we leave them there cause what once enjoyed, may now be too sweet.
Or may be not tasty at all.

pics from tumblr.com

czwartek, 18 grudnia 2014

One week till Xmas

Za tydzień Boże Narodzenie, a ja zaczęłam marudzić. Że nic mi się nie chce, że wszystko mnie denerwuje. Że te Święta jakoś nie w porę... A na myśl o nauce do egzaminu - mam ból istnienia. I choć do malkontentów nie należę, muszę przyznać, że przez ostatnie dni jest mi całkiem niedaleko do tego typu osobników... 

Może to kiepska pogoda, bo jest ciemno, trochę mgliście, wilgotno. Gdyby nie kolorowe lampki na ulicach i Mikołaje na wystawach sklepowych, w życiu nie powiedziałabym, że mamy grudzień... Śnieg sprawiał, że wszystko było jaśniejsze i weselsze. A jutro zapowiadają 9 stopni na plusie. I to w Suwałkach!

Na szczęście takie gorsze momenty miewam rzadko i pewnie za chwilę mi przejdzie. Zabawne, że nie tylko ja jestem w słabszej formie, bo koleżanka napisała, że w ostatnich dniach nasiliło się jej uczucie, że chciałaby żyć pośród palm. A ja mogę jej zawtórować! Tymczasem, choć w myślach mam słoneczne plaże i bikini, czas wyjąć z szafy świąteczne swetry. I trzeba wkrótce wybrać jakieś drzewko. I nie myślę tu o palmie, ale o choince. Dobrze, że chociaż wino można pić cały rok ;)

 It's Christmas in a a week, and I began to linger. And I don't have strength for anything, all things piss me off. And somehow beucause this Christmas has wrong timing... Plus, while thinking of learning to the test - I have the pain of existence. And even though I don't belong to naysayers, I have to admit that in the last few days I'm pretty close to this type of individuals ...
 
Maybe it's because the weather is not too good, because it's dark, a little hazy, humid. Had there not been coloured lights on the streets and Santas in shop windows, I would never say that we have December ... Snow made everything brighter and happier. And tomorrow they forecast plus 9 degrees. In Suwalki!

Fortunately, I still have such worse moments very rarely and probably I'm gonna be ok in a while. Funny that not only I am in a weaker form, as a friend texted me that in recent days she's intensified her feeling that she would like to live among palm trees. And I can say the same! Meanwhile, although I have sunny beaches and bikinis on my mind, it's time to grab Christmas sweaters from the closet. And soon we'll have to choose some tree. And I'm not talking about palm, but Christmas tree instead. Well, hopefully you can drink wine all year round ;)


Pics: tumblr.com and Russh December 2014/January 2015: Magadalena Frackowiak By Ward Ivan Rafik

sobota, 13 grudnia 2014

All that glitters!

Zbliżający się czas Świąt Bożego Narodzenia, a potem Sylwester, to jedyny taki okres w roku, kiedy - wśród rodziny, przyjaciół, przy muzyce albo wesołym pobrzękiwaniu kieliszków, można bez wyrzutów sumienia wyciągnąć z szaf najlepsze ubrania, buty, wyglądać najpiękniej i ... po prostu błyszczeć.

The upcoming Christmas time, and then New Year's Eve, is the only period in the year when - among family, friends, music or cheerful glasses clinking, you can, with no remorse, drawn your best clothes and shoes from cabinets, look the most beautiful and ... simply shine.


 
 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Monday. December 8th.

Za nami Mikołajki, urocze święto, zwłaszcza dla najmłodszych. Tego dnia, jako dziecko, biegłam z samego rana zajrzeć do swoich butów, w poszukiwaniu drobnych upominków i słodkości. Mikołajki były też bardzo przyjemnym dniem w szkole, gdy cała klasa robiła sobie prezenty, wcześniej losując imię i nazwisko osoby, którą przyjdzie obdarować. Czasem brakuje mi szkolnych czasów. Mikołajki, Jasełka. To wszystko miało bardzo silne działanie nastrajające. Nie pamiętam, by zdarzyło mi się "nie czuć" zbliżających Świąt. 
 Dziś obserwuję to wszystko już z perspektywy osoby dorosłej. I, mimo, że też mnie to cieszy, to jednak ta radość ma zupełnie inny smak. Z pewnością jeszcze inaczej odczuwają takie chwile rodzice, mogący patrzeć na swoje dzieci.

Wraz z początkiem grudnia postanowiłam zacząć naukę, a ponieważ w weekend wyszło mi to średnio, dzisiaj od rana ruszyłam pełną parą.... Najpierw jednak przemeblowałam pokój, zawiesiłam obraz, sprzątnęłam kuchnię, na koniec potańczyłam 40 minut do przebojów Beyoncé. W końcu liczą się priorytety. 

Pogoda nie napawa optymizmem, pada śnieg z deszczem, jest mgliście, trochę listopadowo. W radio "Last Christmas" nie grają zbyt często, nie mówiąc już o przeboju Mariah Carey "All I want for Christmas". Wożę więc ze sobą zestaw płyt i o nastrój zbliżających się Świąt postanowiłam zadbać sama. Obejrzałam już 2 części Kevina, "Love actually", myślę o "The Holiday". Tata dzwoni, że jest w sklepie elektrycznym i pyta, czy kupić, setny chyba, zestaw lampek. Mama zastanawia się, ile pierogów zjemy na Wigilię. I jak co roku, nikt nie ma planów na Sylwestra. Czyli wszystko w normie.
 


Nicholas Day is behind us, a lovely holiday, especially for children. That day, as a child, I used to run in the morning to look into my boots, in search of small gifts and sweets. It was also a very nice day at school, when the whole class was making gifts, earlier by drawing the name of the person to give a present to. Sometimes I miss school days. Nicholas Day, Nativity play. It all had a very strong effect to be in a festive mood. I don't remember that I happened to "not feel" the approaching Christmas.

  Today, I watch it all already from the perspective of an adult. And I am happy, however, that joy has a completely different taste. Certainly it must be even more different for parents to experience such moments, when they can look at their own children.
 
With the beginning of December I decided to start learning, and as I didn't make it that well during the weekend, today in the morning I set off at full speed.... But first I rearranged the room, hung an image, cleaned up the kitchen, at the end I was dancing for about 40 minutes to Beyonc
é's hits. At last priorities are what counts.
 
The weather is not optimistic, sleet is falling, it's foggy, a little like in November. "Last Christmas" is not played too often on the radio, not to mention Mariah Carey's hit "All I want for Christmas". So I drive with a set of CDs and I decided to take care of myself when it comes to feel the approaching Christmas mood. I've already watched 2 parts of Kevin's, "Love Actually", I also think of "The Holiday". Dad calls saying he's in the electrical shop, asking whether to buy, I guess the hundredth one, set of lights. Mom wonders how much dumplings we'll eat on Christmas Eve. And like every year, no one has plans for New Year's Eve. So everything is in the standard.

pics from tumblr.com and mine

czwartek, 4 grudnia 2014

Christmas is just around the corner.

Za 3 tygodnie Święta. Myślałam sobie dzisiaj, jak inaczej wszystko wyglądało rok temu. Gdy, zaprzedawszy duszę korporacji, pracowałam do późna, bo był to najgorętszy okres i trzeba było domknąć wiele transakcji. Potem firmowe Christmas Party. I późny przyjazd do domu, właściwie dopiero na samą Wigilię. Nie zdążyłam "wejść" w klimat przedświąteczny, a już trzeba było łamać się opłatkiem.

W tym roku, gdy jestem od października w rodzinnym mieście, zupełnie inaczej odczuwam zbliżające się Święta. Pracuję mniej, na spokojnie, właśnie zaczęłam naukę. Porządki w szafach i w głowie, padający śnieg i wyszukiwanie przepisów na świąteczne ciasta sprawiają, że powoli wdrażam się w nastrój oczekiwania. Na 12 potraw. Choinkę. I wesoły krzyk dzieci.

Nie mam wątpliwości, że czas Bożego Narodzenia był najpiękniejszy w czasach dzieciństwa. Pamiętam przesiadywanie pod choinką i oglądanie wszystkich tych wspaniałych reklam. Marzyłam o czymś, pisałam o tym w liście do Świętego Mikołaja i w magiczny sposób znajdowałam to wśród prezentów... Zawsze było coś, co było numerem jeden na mojej liście. Później, z wiekiem chciałam też obdarować rodzinę. I dziwiłam się, że mama "nic nie chce". Bo jak można nie chcieć prezentu na Święta? Dziś śmieję się z tego w duchu, bo czuję to samo. A prezent może być naprawdę symboliczny. Zakochani mogą zaśpiewać "All I want for Christmas is you" i często będzie to prawda ;). Innym pozostaje "Rocking around the Christmas tree". Z rodziną i przyjaciółmi.

Ciągle słyszę ciężkie wzdychanie, że Święta są takie męczące. I to tyle pracy, pieniędzy, siedzenia przy stole. Że najlepiej byłoby wyjechać. A przecież, przy odrobinie dobrej woli i zmiany nastawienia, to właśnie najpiękniejszy czas w roku. Te 3 tygodnie to chyba dobry czas na to, by przepracować to we własnej głowie. Bo nic wielkiego się nie stanie, gdy prezenty będą nieco mniejsze. Możemy też darować sobie jedno ciasto. A w jego miejsce kupić o jedno wino więcej. I zaprosić przyjaciół. Gwarantuję, że wszystkim się to spodoba :)

 

In 3 weeks it's Christmas. I was thinking today how different everything was just a year ago. When, having sold my soul to corporation, I was working late, as it was the hottest period of the year and many transactions had to be closed down. Then a Christmas Party at work. I arrived home late, actually on Christmas Eve. I wasn't able to "get" in the climate before Christmas, and suddenly I had to share the wafer with my family, wishing them all good.

This year, I have been in my hometown since October, and I feel
approaching Christmas in a completely different way. I work less, calmly, I've just started learning. Cleanup in the cabinet and the head, falling snow and searching for recipes for Christmas cakes make me slowly implementing in a mood of waiting. For 12 dishes. For Christmas tree. For a cheerful screaming of kids.

I have no doubt that Christmas time was the most beautiful in childhood. I remember hanging out under the tree and watching all these great ads. I dreamed about something, I wrote about this in a letter to Santa Claus and magically found it among the gifts ... There was always something that was number one on my list. Later, I also wanted to give presents to the family. And was surprised that my mother "didn't want anything". Because how can you not want a gift for Christmas? And today I laugh at this in the spirit, because I feel the same. A gift can be very symbolic. Those in love may sing "All I want for Christmas is you" and often that'll be what they mean ;). Others may be "Rocking around the Christmas tree". With family and friends.

I can still hear the heavy sighs that Christmas is such a tiring. And it's so much work, money, sitting at the table. It would be the best thing to leave. And yet, with a little good will and a change of attitude, it is the most wonderful time of the year. These 3 weeks is probably a good time for it to work through it in one's head. Because nothing wrong will happen when the gifts will be slightly smaller. We can also make one cake less. And instead of it buy one more wine. And invite friends. I guarantee that everyone's gonna like it :)



all pics from tumblr.com #christmas
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...