sobota, 17 września 2016

Wake me up when September ends.

Ostatni wpis jest z 17 sierpnia, równo miesiąc temu, gdy jeszcze żyłam latem i planowałam ostatnie wyjazdy. I już mamy jesień, piękną, ciepłą. I chociaż jeszcze chodzę w szortach , to wieczory są bardzo chłodne. A od spania przy otwartym oknie drapie mnie w gardle. Zresztą, sezon przeziębień chyba właśnie wystartował, bo dużo osób narzeka na katar i tym podobne. Co zrobić, taki już urok tej pory roku. 

A na bazarach i w sklepach wszystkie kolory tęczy - pomarańczowe dynie i kurki, fioletowe śliwki, figi, bakłażany i jeżyny, późne maliny, moc pomidorów - aż się oczy cieszą. I żołądek też. Myślę o jabłkach, których urodzaj mamy koło rodzinnego domu, muszę przywieźć ich całą skrzynkę i będę robić szarlotki. Na kruchym cieście, z cynamonem, prażonymi migdałami. Mniam!

Piję kawę za kawą, bo - lekko przygaszona i przyduszona od kataru - mam nadzieję, że mnie pobudzi. Piję czarną, w cienkiej poniemieckiej filiżance albo w kubku z marynistycznym rysunkiem, które wygrzebałam na starociach. Lubię antyki i stare rzeczy, ciekawi mnie, kto był kiedyś ich właścicielem. Kto przeglądał się w lustrze z ozdobną ramą, które kupiłam, targując się 40 minut. Mieszam stare z nowym, bo takie rzeczy z "kiedyś" dają duszę nowym, nieruszonych zębem czasu, wnętrzom. 
 
Zawsze siedziałam głową w przeszłości, szukałam starych zdjęć rodzinnych, starych zdjęć miast, chciałam wiedzieć, co było i co stało w jakimś miejscu, gdzie dzisiaj nie ma już nic. Od dziecka czytałam dużo - najchętniej o dawnych czasach, o wojnie. Słuchałam opowiadań starszych ludzi, jak to było kiedyś. I czasem tęsknię za czasami, w których nigdy nie żyłam. A mimo, że nie rozmyślam o przeszłości jak o czymś utraconym, bo cieszę się tym, co jest i będzie, to lubię wspominać. 
W końcu tyle nas jest, ile pamiętamy. 


The last entry is from August 17, a month ago, while I was still enjoying the summer and was planning the last trips. And already we have autumn, beautiful, warm. And even though I wear shorts, evenings are very cool. And from sleeping with the window open, I feel scratching in my throat. Anyway, the season of colds probably just took off because a lot of people complain about runny nose et cetera. What can we do - such is the charm of this season.

And bazaars and shops are full with all colours of the rainbow - orange pumpkins and chanterelles, purple plums, figs, eggplants and blackberries, late raspberries, lots of tomatoes - so eyes are happy. And so does stomach.
I think of apples, which we harvest near the family home, I have to bring an entire box of them and I will do apple pie. Shortcrust pastry, cinnamon, roasted almonds. Yummy!

I drink coffee after coffee, because - slightly subdued and smothered from the cold - I hope it will stimulate me. I drink black one, in thin former German cup or mug with nautical drawing, which I dug at some antiquities flea market. I like antiques and old things, I wonder who was once their owner. Who looked in the mirror with an ornate frame that I bought after a 40-minute haggling. I mix the old with the new, because such things from "once upon a time" give the soul to new - not bitten with tooth of time - interiors.


 I always had my head in the past, looking for old family photos, old pictures and images, I wanted to know what was and what happened in a place where today there is nothing. Since childhood I have read a lot - preferably about old times, about war. I have always listened to old people about what everything used to be like. Sometimes I even miss the times I have never lived in. And - although not thinking about the past as something lost, because I am happy with what is and will be, I like to remember. 
 In the end, we are what we remember.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...