środa, 1 października 2014

Temporary change of place

Przeprowadzki. Bliższe, bo tylko na inna ulicę. Dalsze - do innego miasta, czasem kraju. Niektórzy zmieniają miejsce zamieszkania nawet kilka razy w ciągu roku. Zwłaszcza studenci. Pakują dobytek: ubrania, zdjęcia, patelnię, komputer, i znowu są w nowym miejscu. Nie mogą osiąść i poczuć się do końca u siebie w wynajmowanych mieszkaniach czy akademikach.

Jeszcze zanim poszłam na studia, uparłam się, by kupić mieszkanie w Warszawie. Nie chciałam nawet słyszeć o innym mieście, papiery złożyłam na kilka kierunków - ale tylko w stolicy. Dziś myślę, że ryzykowałam, ale byłam pewna siebie. Poza tym kupno mieszkania - zwłaszcza przed wielkim boomem, gdy ceny nieruchomości poszły w górę dwu- a nawet trzykrotnie, okazało się dobrą inwestycją. Dzięki temu przez całe studia miałam swój własny pokój, dom. Przez te 8 lat nie musiałam się przeprowadzać. Na szczęście, a jak się dzisiaj okazało - może właśnie niestety. 

Przez 8 lat całe moje życie - a z nim wszystkie rzeczy - znajdowały się w tym warszawskim mieszkaniu na 9. piętrze. I dziś, próbując się spakować (a nie zabrałam ze sobą wszystkiego, bo to jednak wyjazd na pół roku...), pomyślałam, że przeprowadzki są jak przekleństwo. Ruszone pierwszy raz od 8 lat rzeczy - zdjęcia, ubrania, płyty, książki. W przyspieszonym tempie zobaczyłam 8 lat swojego życia...i musiałam je upchnąć do pudeł, walizek, toreb. A potem do samochodu. Nie wiem, jak miałabym zapakować wszystko i przenieść się na stałe do innego miasta czy kraju. Po dzisiejszym doświadczeniu widzę, jak byłoby to trudne. 
Miałam wrażenie, że mój peugeot ledwo ruszył, zapakowany prawie pod sam dach. Wyjeżdżałam z deszczowej stolicy, by po 3 i pół godziny, 2 kawach i 5 przesłuchanych płytach znaleźć się w słonecznych Suwałkach. Na razie siedzę pośród stosów ubrań, butów i książek. To dziwne uczucie być znowu w rodzinnym domu, w pokoju z biurkiem i krzesłem, wiedząc, że jest się u siebie, ale jednak nie do końca. Z walizki wysypał się piach z kreteńskiej plaży. Ale dzisiaj nie mam ani siły, ani chęci, by to posprzątać. Zamknę drzwi, żeby mama nie widziała. 

Relocations. Close ones because only to a different street. Further ones - to another city, sometimes country. Some people change their place of living several times during a year. Especially students. They pack their belongings: clothes, photos, pans, computer - to be in a new place again. They can't settle down and feel totally at home in rented apartments or dorms.
 
Before I went to university, I insisted to buy an apartment in Warsaw. I didn't even want to hear about any other city, I submitted documents for several fields of studies - but only in the capital city. Today I think I risked, but I was confident. In addition, the purchase of an apartment - especially before the big boom when real estate prices went up two or even three times, turned out to be a good investment. Thanks to this, for all the time of studying I had my own room, a home. Over the eight years I didn't  have to move. Fortunately, and as it turned out today - perhaps just the opposite.
 
For 8 years my whole life - with all the things things - has been in this Warsaw apartment on the 9th floor. And today, trying to pack (and I didn't take everything because it's a hal-a-year change of place...), I thought that moving is like a curse. Disturbed for the first time in 8 years things - photos, clothes, CDs, books. In an accelerated pace I saw 8 years of my life ... and I had to cram them into boxes, suitcases, bags. And then into the car. I have no idea how would I pack up everything and move permanently to another city or country. After today's experience, I can see how difficult it would be.

I had the impression that my peugeot barely moved, packed almost up to the roof. I left the rainy capital, and after 3 and a half hours, 2 coffees and 5 CDs I was in sunny Suwalki. For now, I'm sitting among stacks of clothes, shoes and books. It's quite a strange feeling to be in a familyhouse, in your room with a desk and a chair, knowing that you're at home, but not entirely. Sand from Cretan beach spilled out of the bag. Yet today neither I have strength, nor any desire to clean it up. I'll shut the door so my mum wouldn't see that.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zdjęcie profilowe na fb, to dzieło fotografa czy Twoje?

Restless Blonde pisze...

I'm a self-photographer :) from time to time.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...