piątek, 12 lipca 2013

Raj tuż za rogiem. Paradise just around the corner.

Nazwa dzisiejszego postu może wprowadzać w błąd. Bo nie będzie tutaj o słynnej książce peruwiańskiego pisarza, noblisty - Maria Vargas Llosy. Chciałabym poruszyć temat, o którym myślę od kilku dni. Bliska mi koleżanka przyznała mi ostatnio, że bardzo cierpi. Miała przez rok bardzo dobrego chłopaka, nie mogła mu nic zarzucić, po wcześniejszym, niezbyt udanym, związku była to niesamowita odmiana. Za chwilę chciała zaproponować mu, by się do niej wprowadził. A mimo to, gdy pojawił się nagle ktoś nowy, wcale nie przystojniejszy, nie bardziej męski czy bardziej dojrzały (bo to cecha pożądana u dzisiejszych "prawie-trzydziestoletnich"), zdecydowała się grać na dwa fronty... Długo nie wytrzymała w tej niejasnej sytuacji - powiedziała temu "dobremu", że w jej życiu pojawił się ktoś inny, że zaczęła się wahać. Kazał jej wybierać. Więc wybrała nowe. Dziś żałuje, bo po miesiącu okazało się, że nic nie zyskała wchodząc w kolejną relację. Co więcej, teraz dopiero widzi, jak wiele straciła. Dlaczego wciąż szukamy lepszego, nie dostrzegając, że mamy wszystko? Dlaczego szukamy Raju tuż za rogiem?

The name of today's post may be misleading. Cause' there will be nothing here about the famous book of Peruvian writer, Nobel laureate - Mario Vargas Llosa ("The way to Pradise"). I would like to raise the subject I've been thinking of for a few days. My close friend admitted to me recently that she's going through a lot of pain. She's been with a very nice boy for a year and could not fault him at all. And after the earlier, very unsuccessful relationship, it was an amazing change. For a moment she wanted to suggest him to live together in her flat. And then, when there suddenly appeared someone new, not more handsome, not more manly and more mature (as a desirable feature in today's "almost-thirty-year-old" men), she decided to play on two fronts ... Not being able to stand this uncertain situation, she said to this "good" one that someone new has appeared in her life. And that she had begun to waver. He told her to choose. So she opted for a new one. Today she regrets because after a month it turned out that nothing was gained by entering into a new relationship. What's more she only sees how much she lost. Why do we still look for better, not recognizing that we have it all? Why do we seek Paradise just around the corner?



Powiem wprost, że nawet nie próbowałam bronić ani w sztuczny sposób pocieszać mojej koleżanki. Mówiąc kolokwialnie - dostała to, czego chciała. ZMIANĘ. Przestrzegałam ją przed tym, że "wieczny głód" jest złudny i może zaprowadzić donikąd. Tym bardziej, że cecha, którą opisuję -  ciągłe poszukiwanie większego szczęścia, innych wrażeń - jest mi zupełnie obca w sferze uczuć i miłości. Tak, jak w pozostałych aspektach życia - zwłaszcza w karierze zawodowej, staram się nie "tkwić" w miejscu, nie akceptować złej sytuacji, zmieniać ją na lepsze, próbować nowych rzeczy, tak w sprawach sercowych jestem osobą bardzo stałą. Angażując się w związek, nie rozglądam się na boki. Dlatego tak trudno jest mi zrozumieć takie sytuacje, gdy mając przy sobie prawdziwie bratnią duszę, decydujemy się szukać dalej lub wymienić ją na przysłowiowy "lepszy model". 

Let me be clear, I didn't even tried to defend or  to comfort my friend in an artificial way. So to speak colloquially - she got what she wanted. A CHANGE. I had warned her that this "eternal hunger" is deceptive and may lead to nowhere. The more that feature I am describing here - the constant search for greater happiness, more experience in relationships - is completely foreign to me in the sphere of feelings and love. As in other aspects of life - especially in my career, I try not to "stuck" in place, do not accept a bad situation and change it for the better, try new things, so in matters of the heart I am very constant. Engaging in a relationship, I don't look around the sides. That is why it's so difficult for me to understand the situation where you have a true soulmate next to you and you still decide to look further and replace them with the proverbial "better model".

  
Nie mówię tu absolutnie o sytuacjach, gdy relacja dwojga ludzi jest toksyczna, gdy nie potrafią żyć razem, ale osobno... też nie. Nad związkiem trzeba pracować, ale nic na siłę. Często bowiem wybieramy "nie tego" człowieka. Dodam w tym miejscu, że nie popieram powtarzanej przez nasze babki i inne kobiety starszego pokolenia, jak mantrę, formułki "Skoro wybrałaś go sobie na męża, musisz z nim być do końca życia. To nic, że się znęca, że pije. Musisz dźwigać swój krzyż". Dwoje ludzi łączy się ze sobą z miłości. Trudno nazywać normalnym związek oparty na "dźwiganiu krzyża". 

Ofcourse I'm not talking about the situations where the relationship between two people is toxic, when neither they are able live together, nor separately too... . You need to take care of relationship - you do, but there's nothing to force fight for. It is often that we choose "the wrong" person. I should add at this point that I don't support the repeated like a mantra by our grannies and other women of older generation, sentence: "If you pick  him for your husband, you have to be with him for life. Nothing that he mistreats you, that he's been drinking. You must carry your cross." Two people are brought together for love. It's hard to call normal a relationship based on "carrying the cross".



Cecha, o której piszę, najczęściej była przypisywana płci męskiej. To mężczyźni obwiniani są od zawsze o to, że "szukają wrażeń", flirtują, zmieniają kobiety jak rękawiczki. A wszystkiemu winny testosteron. Tymczasem w swoim otoczeniu, a także z zasłyszanych plotek i historii wiem, że problem dotyczy też ogromnej części kobiet. Zastanawiam się, czego brakuje takim ciągle szukającym nowych wrażeń - może wiecznych "motyli w brzuchu?" Wiadomo przecież, że prędzej czy później znikają. Znam też dziewczyny, które potrzebują wiecznej atencji, potwierdzania ich urody. Lubią przeglądać się we wciąż nowych męskich oczach... Dlatego wchodzą w każdą relację tylko jedną nogą, bo boją się, że, będąc w poważnym związku, stracą szansę poznania kogoś ciekawszego. Do żadnej z tych grup nie należy jednak moja koleżanka. Może był więc to jednorazowy błąd, ktoś zapyta. Nie. Kiedyś zdarzały się jej już podobne sytuacje, ale dopiero teraz naprawdę tego żałuje. 

The feature I am writing of mostly has been assigned to the male gender. That is men that have always been blamed on the fact that they look for some impressions, flirt, changing women like gloves. And it's testosterone that we should blame. Meanwhile, in my environment, as well as thanks to rumors and hearsay of history, I know that the problem relates to a large number of women too. I wonder what they're missing that are still looking for new experiences - perhaps eternal "butterflies in your stomach?" Known that sooner or later disappear. I also know girls who need eternal deference and a need to be confirmed about their beauty. They like to look on themselves in ever new men's - eye mirrors... So they come in every relationship with one foot only, because they're afraid that, being in a serious relationship, they may lose the chance to meet someone interesting. However, my friend is not in any of these groups. Maybe it was a one-time mistake, someone will ask. No. there have occurred similar situations,but this is the first time she truly regrets it.

 
W dzisiejszych czasach, tak innych od tych, w których żyli nasi rodzice, gdzie mniej ceni się prawdziwe wartości, a bardziej rzeczy ulotne - trudno jest znaleźć kogoś naprawdę wartego inwestowania naszych uczuć. Dlatego należy pielęgnować te dobre relacje i nie myśleć o tym, że może gdzieś czai się większe szczęście. Drugi człowiek - partner czy narzeczony - to nie praca, którą można zawsze zmienić i zawsze znaleźć. Mało jest też osób na tyle wyrozumiałych, które wybaczą nasze momenty "zawahania się" i niepewności. Prawda jest taka, że na koniec zostajemy sami, bo w dzisiejszym, zabieganym świecie mało kto ogląda się wstecz. Trzeba tylko uważać, bo kolekcjonując kolejne kamienie, możemy przeoczyć prawdziwy diament. 

Today when times are so different from those in which our parents lived, where the real values do not count that much and the more ephemeral things do - it is difficult to find someone really worth investing our feelings. Therefore, we should cultivate good relationships and we shouldn't think that maybe somewhere a greater happiness is lurking. The other man - a partner or fiancé - it is not like a job that you can always change and always find. Very few people are also willing to forgive our moments of hestitation and uncertainty. The truth is that at the end we are left alone, because in today's busy world hardly anyone looks back. You just have to be careful because you may miss a real diamond while busy collecting stones.

 

P.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Faktycznie nie należy szukać wrażeń na chwilę i pielęgnować to co się ma. Jednak znam nie jedną parę, które miała podobnie jak Twoja koleżanka. Pierwszy związek - kilka lat, szczęsliwy, nagle zaczęło czegoś brakować, 2 - uzupełnieniem braków z pierwszego , trwał około roku, bardzo zakochana, zaszła w ciążę. Po czym refleksja, że to 1 związek jest najważniejszy i walka o niego, która przerodziła się w wachlarz emocji (tych dobrych i złych). Po 3 latach od tego zdażenia - tydzień temu koleżanka wzięła ślub z 3 w jej życiu parterem. Myślę, że jest najszczęśliwsza, dostała w końcu równowagę, doceniła to co jest wartościowe u drugiego człowieka i co ważne dla niej. Co do koleżanki - pewnie jest teraz w etapie wybielania pierwszego chłopaka, bo nastąpił żal. Moim zdaniem można z takiej sytuacji wynieść 2 lekcje - w przypadku, gdy odbuduje 1 związek to widocznie było to potrzebne, nauczyć docenić co ma i będzie jeszcze silniejszy. Choć w tej sytuacji może nastąpić drugie rozwiązanie - jednak nie była taka szczęsliwa skoro szukała "na boki". Musi odczekać i szukać 3 ... ;-) Życie pisze różne scenariusze.

Restless Blonde pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Restless Blonde pisze...

Koleżanka miała kilka związków przed tymi opisywanymi. Nie mówię, że od razu pierwszy znaczy najlepszy. Jak coś nie gra, trzeba zmiany. Mam na myśli sytuację, gdy ma się niemal ideał, a nadal szuka gdzie indziej... ;]

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

To prawda nie ma ideałów ;-)

Kolumnistka pisze...

Ludzie niestety nie szukają miłości, tylko partnera, z którym związek sie oplaca. To przykre, ale niestety coraz częściej spotykane.
Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

W dzisiejszych czasach mówi się o poliamorii i możliwości kochania więcej niż jednej osoby :)
Skoro koleżanka rzuciła partnera, to znaczy, że nie był to mocny związek (oparty na przyjaźni), bo gdyby był, to i on by tak szybko się nie poddał i nie zostawił jej/ nie pozwolił odejść, bo zafascynował ją ktoś inny.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...