22:00. Mecz Niemcy-Argentyna (0:0) kłóci się z Chetem Bakerem w tle. Wyjmuję z piekarnika ciasto. W nagłym przypływie twórczym, zachciało mi się zrobić coś naprawdę dobrego. Są banany, masło orzechowe, wszystko pod kruszonką - może nie do końca na tę porę roku, ale jest pysznie. Znowu muszę zacząć piec. Bo znowu mam dla kogo.
Dawno już nie miałam tak przyjemnej niedzieli. Po 9 godzinach spania, potem leniuchowania w łóżku, poczułam, że odpoczęłam naprawdę. Poprzedni tydzień był pełen pracy, ale też nadrabiania zaniedbanych spotkań towarzyskich. Nie miałam chwili wytchnienia, potrzebowałam więc takiego dolce far niente.
Dziwne mamy to lato, niby gorące, ale przerywane naprawdę rześkimi, deszczowymi momentami, które sprawiają, że zapominam, jaki mamy miesiąc. Stos książek i magazynów przy łóżku rośnie, czeka na swój moment. Bo jakoś nie mam weny na czytanie. A już za 2 tygodnie upragniony urlop, w głowie pakuję walizkę. Spoglądam na cichą, bo niedzielną, warszawską ulicę. I myślę sobie, że czas na zmiany.
A w meczu ciągle 0:0.
10 p.m. The match Germany-Argentina (0:0) is arguing with Chet Baker in the background. I'm taking the cake out of the oven. In a sudden burst of creativity, I wanted to do something really good. There are bananas, peanut butter, all under crumble - maybe not quite at this time of year, but it is delectable. I need to start baking again. Because again, I have someone to do this for.
It's been quite a long time that I had such a pleasant Sunday like this. After 9 hours of sleep, then lazing in bed, I felt really rested. Previous week was full of work, but also catching neglected social events. I had no respite, so I needed such a dolce far niente.
Strange we have this summer, kind of hot but punctuated with really fresh rainy moments that make me forget what month we have. Stack of books and magazines by the bed is growing, waiting for its moment. Because somehow I don't have inspiration to read. And in two weeks I'm going for awaited vacation, so in my head I'm packing a suitcase. I'm looking at a calm, Sunday Warsaw street, thinking that it's time for a change.
It's been quite a long time that I had such a pleasant Sunday like this. After 9 hours of sleep, then lazing in bed, I felt really rested. Previous week was full of work, but also catching neglected social events. I had no respite, so I needed such a dolce far niente.
Strange we have this summer, kind of hot but punctuated with really fresh rainy moments that make me forget what month we have. Stack of books and magazines by the bed is growing, waiting for its moment. Because somehow I don't have inspiration to read. And in two weeks I'm going for awaited vacation, so in my head I'm packing a suitcase. I'm looking at a calm, Sunday Warsaw street, thinking that it's time for a change.
And it's still 0:0 in the match.
pics: tumblr.com and mine
1 komentarz:
Czekam na następne posty, jak już znajdziesz czas lub wenę. Pozdrawiam EM
Prześlij komentarz