Zapomniałam już, jak ciężkie bywają powroty z wakacji. We wtorek, tuż po wejściu do biura, oraz wczoraj, gdy dopadł mnie największy kryzys pourlopowy, zastanawiałam się, co jest gorsze - wracać z wakacji czy nie jeździć na nie wcale...? Na szczęście jutro mamy piątek.
28 lipca, po 3 latach od ostatniej wizyty na greckiej ziemi, wylądowałam na Krecie. Opowieści o tej wspaniałej wyspie sprawdziły się i wraz z moją drugą połową zwiedziliśmy w znacznej mierze jej wschodnią część. Ponieważ Grecję kocham od lat miłością wręcz ślepą, wybaczyłam jej tym razem niewielką ilość owoców morza w hotelowym menu i słabe oznaczenia drogowe wysoko w górach, dzięki którym (a raczej przez które!) nieco zgubiliśmy drogę, podróżując wynajętym mini-autem.
Grecja daje mi wszystko, czego oczekuję od wakacji: morze, piękną pogodę, dobre jedzenie, przyjaznych ludzi i ciekawe miejsca. Lubię nawet cykady. I 40 stopni w cieniu. Oraz wino, które piję tam jak wodę, a wcale nie powoduje kaca.
I tak siedząc przy oknie, patrząc na ciemną już dawno ulicę (dni są niestety coraz krótsze...), oglądam zdjęcia i w głowie planuję kolejne wojaże. W ten sposób łatwiej przyjdzie na dobre wrócić do polskiej rzeczywistości. Tymczasem mogę jeszcze "poudawać", że jestem na wakacjach, leżąc z książką nad jeziorem czy Bałtykiem. Bo sierpień tego roku mamy prawie jak w Helladzie.
I already forgot how hard it is to return from vacation. On Tuesday, just after entering the office, and yesterday when I caught the biggest after-holidays crisis, I wondered, what is worse - to come back from holidays or not to go on them at all ...? Fortunately, tomorrow is Friday.
On July 28, after 3 years since my last visit to the Greek earth, I landed on the island of Crete. Stories of this wonderful island turned out to be true and together with my other half we visited a large extent of its eastern part. Because I have been in love with Greece almost blindly for years, even this time I forgave it a small amount of seafood in the hotel menu and poor road-marking high in the mountains, thanks to which (or rather because of which!) we slightly lost our way, travelling a rented mini-car.
Greece gives me everything I expect from holidays: the sea, beautiful weather, good food, friendly people and interesting places. I even like cicadas. And 40 degrees in the shade. And wine that I drink there like water and does not cause a hangover.
And sitting now by the window, looking at already dark street (days are getting shorter, unfortunately ...), I am looking at the pictures and planning further voyages in my head. It is easier this way to go back to the Polish reality. Meanwhile, I can still "pretend" that I'm on vacation, lying with a book by the lake or the Baltic Sea. Because this year, August we have is almost like in Hellas.
On July 28, after 3 years since my last visit to the Greek earth, I landed on the island of Crete. Stories of this wonderful island turned out to be true and together with my other half we visited a large extent of its eastern part. Because I have been in love with Greece almost blindly for years, even this time I forgave it a small amount of seafood in the hotel menu and poor road-marking high in the mountains, thanks to which (or rather because of which!) we slightly lost our way, travelling a rented mini-car.
Greece gives me everything I expect from holidays: the sea, beautiful weather, good food, friendly people and interesting places. I even like cicadas. And 40 degrees in the shade. And wine that I drink there like water and does not cause a hangover.
And sitting now by the window, looking at already dark street (days are getting shorter, unfortunately ...), I am looking at the pictures and planning further voyages in my head. It is easier this way to go back to the Polish reality. Meanwhile, I can still "pretend" that I'm on vacation, lying with a book by the lake or the Baltic Sea. Because this year, August we have is almost like in Hellas.
all pics are mine.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz