Ludzie, którzy mieli to szczęście urodzić się w kraju wiecznego słońca, nie mają pojęcia,
ile zdołali "wygrać". Mając codzienną, ponadprogramową dawkę witaminy D, żyje się po prostu ... inaczej. Październik czy listopad to zwykle trudny czas w Polsce, gdy niebo zasnute jest chmurami, za oknem ciemno, gdy wstajemy do pracy i już ciemno, gdy z niej wracamy.
Dlatego przeżyłam szok termiczny, gdy wczoraj, po tygodniu spędzonym na słonecznej, choć nie upalnej (w końcu to prawie grudzień), wyspie Lanzarote, wróciłam do Warszawy. Pięć godzin w samolocie, wciąż ciepło, na głowie okulary przeciwsłoneczne, jeszcze w szortach. Przebrałam się w mikroskopijnej toalecie, a po otwarciu drzwi samolotu, pomyślałam "Czemu nie mam czapki?".
Zero stopni Celsjusza pokazywał termometr o godzinie 19:30 w sobotę, 28.11.2015 r. na lotnisku Okęcie. Po powrocie do domu, wyciągnęłam z szafy puchową kurtkę. Brakowało tylko śniegu.
Dzisiejszy poranek, ciężki po nieprzespanej nocy, dłużył się niemiłosiernie. Oglądam zdjęcia z podróży, czeka mnie teraz pourlopowa 'depresja'. Najłatwiej chyba będzie leczyć ją, wdrażając się już w świąteczny klimat. Bo przecież Święta już za 3 tygodnie. Wyciągam więc kubki w renifery i słucham Franka Sinatry. Od zawsze kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem.
People who had this good fortune to be born in a country of eternal sunshine, they have no idea how much they were able to "win". With daily extra dose of vitamin D, your life's just ... different. October or November is usually a difficult time in Poland when the sky
is overcast with clouds and it's dark outside the window when we get up for work
and already dark when we come back from it.
Therefore, I experienced a thermal shock yesterday when, after spending a week on a sunny, but not super hot (in the end it's almost December), Lanzarote, I returned to Warsaw. Five hours on the plane, feeling warmth, with sunglasses on my head, still in shorts. I changed my clothes in a tiny restroom, and when the doors opened, I thought, "Why don't I have a hat?".
Thermometer showed zero degrees at 7:30 p.m. on Saturday, 28th November 2015 at Okecie airport. After returning home, I pulled out a winter jacket of the closet. The only thing that was missing was snow.
This morning, hard after a sleepless night, dragged on mercilessly. I'm watching photos from the trip, 'depression' after vacation is on the way. The easiest way to cure it will be probably implementing myself already in a festive atmosphere. Because Christmas is in three weeks already. So I take the cups with reindeers and listen to Frank Sinatra. He always reminds me of Christmas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz