Ostatni post pisałam, gdy zaczynał się lipiec. Minęło trochę czasu. Pogoda się poprawiła, wróciły afrykańskie upały, kwiaty za oknem najpierw wyschły mi tak, że musiałam je skrócić o głowę(y), ponownie zakwitły - na tydzień, a dzisiaj znowu je przycięłam. Po drodze byłam w Paryżu, na Korfu, w Szczecinie, Wigierskim Parku Narodowym i w Wildze (60 km od Warszawy).
Przez to, w znacznej mierze radosne, podróżowanie, kompletnie straciłam poczucie czasu i dzisiaj doszło do mnie, że zostały 2 tygodnie wakacji. Gdy powiedziałam to koledze, stwierdził, że za rok będą następne, więc nie ma się czym przejmować. Niezbyt to jednak do mnie przemawia, bo w środku chyba mam ciągle 10 lat i przeżywam to tak, jakbym 1 września miała stawić się na inauguracji roku szkolnego.
Tymczasem trzeba wykorzystać te ostatnie dni sierpnia, już krótsze i chłodniejsze - rano i wieczorem. Ale jednak ciągle ciepłe. Może kino letnie na dworze, może biwak lub góry. A może jeszcze morze?
The last post I wrote was when June was over. Some time has passed now. The
weather has improved, the African heat came back, the flowers outside my window first dried up so I had to shorten their heads, blossomed again -
for a week, and today I cut them again. In the meantime I was in Paris, Corfu, Szczecin, Wigry National Park and Wilga (60 km from Warsaw).
By
this, to a large extent joyful, traveling, I completely lost the sense
of time and today I realised that it's only 2 weeks of vacation ahead.
When I told it to my friend, he said that vacation will be also next year, so there's nothing to worry about. But it does not speak to me because inside obviously I'm still 10
years old and I experience it as if I was about to appear at the
inauguration of the school year on the September, the 1st.Meanwhile, it is necessary to use these last days of August, already shorter and cooler in morning and evening. But still warm. Maybe a summer movie theater, maybe a bivouac or mountain. Or maybe the sea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz