Jutro ostatni dzień roku... I, mimo wielkich starań, nie udaje mi się do końca uniknąć robienia w głowie pewnych podsumowań. Jaki był ten rok, co udało mi się zrobić, a czego nie. Przez te 12 miesięcy poznałam mnóstwo nowych ludzi, zobaczyłam wiele wspaniałych miejsc. Były też bardziej gorzkie momenty. Jak to w życiu. Przed oczami przelatują mi różne obrazki, przez moment nawet robi mi się smutno, a potem śmieję się z siebie.
Co roku o tej porze brałam kartkę i spisywałam, co chciałabym zrobić, zaczynając od 1, no - może 2 stycznia. Postanowienia, te mniejsze i większe, pozornie trzymały mnie "w ryzach". Na krótko jednak, bo zapisaną nimi kartkę za chwilę gubiłam, a życie...toczyło się dalej.
W tym roku nie robię żadnej listy. To było dobrych 12 miesięcy - mimo wzlotów i upadków. Także fizycznych - prosto na tyłek. Nie potrzebuję noworocznych postanowień, bo i bez nich wiem, czego chcę. Co zrobić muszę... a może nic już nie muszę? Życie zweryfikuje samo, co okaże się dla mnie dobre. I nie na wszystko mam przecież wpływ. Więc zamiast pisać po raz kolejny, że w tym roku będę "dokonywać tylko dobrych wyborów", myślę sobie, że nieważne, czy będą tylko dobre, ważne, by były samodzielne. A kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Mój tymczasem chłodzi się w lodówce.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Tomorrow is the last day of the year ... And, despite the best efforts, I can't stop myself from making certain conclusions in my head. What was the year like, what I managed to do and what I didn't. During those 12 months I have met a lot of new people, I saw a lot of great places. There were also more bitter moments. That's just life. I have different images on my mind, for a moment I feel sad, but then I laugh at myself.
Every year about this time I took the paper and wrote down what I'd like to do, starting with 1st, well maybe 2nd of January. Resolutions, the smaller and larger ones, apparently kept me "in check". Not for too long, however, because written down - I used to lose the paper in a moment, and life went on ....
This year, I'm not doing any list. These were good 12 months - despite some rises and falls. Physical too - straight to the ass. I don't need New Year's resolutions cause without them I also know what I want. And what I have to do... or maybe I do not have to do anything? Life will verify what's good for me. And not everything can be affected. So, instead of writing once again that this year I will "only make good choices," I think it doesn't matter whether they'll be only good, but it's important that they are independent. And who does not risk, does not drink champagne. Meanwhile mine is being cooled in a refrigerator.
Every year about this time I took the paper and wrote down what I'd like to do, starting with 1st, well maybe 2nd of January. Resolutions, the smaller and larger ones, apparently kept me "in check". Not for too long, however, because written down - I used to lose the paper in a moment, and life went on ....
This year, I'm not doing any list. These were good 12 months - despite some rises and falls. Physical too - straight to the ass. I don't need New Year's resolutions cause without them I also know what I want. And what I have to do... or maybe I do not have to do anything? Life will verify what's good for me. And not everything can be affected. So, instead of writing once again that this year I will "only make good choices," I think it doesn't matter whether they'll be only good, but it's important that they are independent. And who does not risk, does not drink champagne. Meanwhile mine is being cooled in a refrigerator.
Happy New Year!