niedziela, 29 listopada 2015

Ain't no sunshine in Warsaw

Ludzie, którzy mieli to szczęście urodzić się w kraju wiecznego słońca, nie mają pojęcia, 
ile zdołali "wygrać". Mając codzienną, ponadprogramową dawkę witaminy D, żyje się po prostu ... inaczej. Październik czy listopad to zwykle trudny czas w Polsce, gdy niebo zasnute jest chmurami, za oknem ciemno, gdy wstajemy do pracy i już ciemno, gdy z niej wracamy.

Dlatego przeżyłam szok termiczny, gdy wczoraj, po tygodniu spędzonym na słonecznej, choć nie upalnej (w końcu to prawie grudzień), wyspie Lanzarote, wróciłam do Warszawy. Pięć godzin w samolocie, wciąż ciepło, na głowie okulary przeciwsłoneczne, jeszcze w szortach. Przebrałam się w mikroskopijnej toalecie, a po otwarciu drzwi samolotu, pomyślałam "Czemu nie mam czapki?". 

Zero stopni Celsjusza pokazywał termometr o godzinie 19:30 w sobotę, 28.11.2015 r. na lotnisku Okęcie. Po powrocie do domu, wyciągnęłam z szafy puchową kurtkę. Brakowało tylko śniegu. 

Dzisiejszy poranek, ciężki po nieprzespanej nocy, dłużył się niemiłosiernie. Oglądam zdjęcia z podróży, czeka mnie teraz pourlopowa 'depresja'. Najłatwiej chyba będzie leczyć ją, wdrażając się już w świąteczny klimat. Bo przecież Święta już za 3 tygodnie. Wyciągam więc kubki w renifery i słucham Franka Sinatry. Od zawsze kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem. 


People who had this good fortune to be born in a country of eternal sunshine, they have no idea how much they were able to "win". With daily extra dose of vitamin D, your life's just ... different. October or November is usually a difficult time in Poland when the sky is overcast with clouds and it's dark outside the window when we get up for work and already dark when we come back from it.

Therefore, I experienced a thermal shock yesterday when, after spending a week on a sunny, but not super hot (in the end it's almost December), Lanzarote, I returned to Warsaw. Five hours on the plane, feeling warmth, with sunglasses on my head, still in shorts. I changed my clothes in a tiny restroom, and when the doors opened, I thought, "Why don't I have a hat?".

Thermometer showed zero degrees at 7:30 p.m. on Saturday, 28th November 2015 at Okecie airport. After returning home, I pulled out a winter jacket of the closet. The only thing that was missing was snow.

This morning, hard after a sleepless night, dragged on mercilessly. I'm watching photos from the trip, 'depression'
after vacation is on the way. The easiest way to cure it will be probably implementing myself already in a festive atmosphere. Because Christmas is in three weeks already. So I take the cups with reindeers and listen to Frank Sinatra. He always reminds me of Christmas.


sobota, 7 listopada 2015

No title

Patrzyłam ostatnio na maleńką dziewczynkę siedzącą w wózeczku, może roczną.
I pomyślałam, że ona jeszcze nie wie. 
 
Nie wie, jakie będzie jej życie. Nie wie, że dzieciństwo będzie upływać powoli, jak gdyby nigdy miało się nie skończyć. Ale to będzie tylko złudzenie. I nim się obejrzy, zabawki wylądują w piwnicy.
 
Że nie raz upadnie, zedrze kolana. Zgubi ulubioną rzecz.  
 
Że pewnie się zakocha, może z wzajemnością. Albo tylko się zauroczy, bo jeszcze za wcześnie na miłość. Nie wie, że zapewne ktoś ją oszuka. Może zrani. Nie raz i nie dwa.
 
I choć rodzice będą starać się ochronić ją przed złem, to przecież nie zawsze będzie to możliwe. I nie wie, że tak naprawdę mama zwykle ma rację. I warto jej posłuchać.
 
Nie wie jeszcze, że życie jest piękne, tylko czasem się tego nie widzi. I że do szczęścia niewiele trzeba. I nieprawda, że z wiekiem potrzeby się zwiększają. Bo okazuje się, że mniej znaczy więcej. 
 
I że trzeba mieć przyjaciół i czasem się chce rozmawiać z nimi o 2 w nocy. Że ludzie naprawdę odchodzą, więc nie można zostawiać spraw 'na potem'. I że wszystkim w życiu chodzi o to samo. Mniej-więcej.

Recently I was looking at the tiny girl sitting in a stroller, perhaps one year old. And I thought 'she doesn't not know yet'.

She doesn't know what her life will be like. Doesn't know that childhood will be going slowly, as if it had no end. But it'll be just an illusion. And before she even knows that, toys will end up in the basement.

She doesn't know that she will fall and destroy her knees. She'll lose her favorite thing.

That she'll probably fall in love, maybe reciprocated. Or she'll be just enchanted, cause it's too early for love. She doesn't know that somebody will fool her. That she may be hurt. Not once and not twice.

And while parents will try to protect her from evil, it's not always possible. She doesn't know that mom is usually right actually. And it's worth listening to her.

 
She doesn't know yet that life is beautiful, but sometimes we can't see that. And that little is needed for happiness. And it is not true that with age expectations increase. Because it turns out that less is more.

And she doesn't know that you have to have friends and sometimes you need to talk to them at 2 a.m. That people really go away, so you cannot leave matters 'for later'. And that everyone wants the same in life.
More or less. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...