sobota, 23 maja 2015

Czego pragną kobiety? What Women Want?

Nazwa tego postu może mylić. Bo nie będzie tu o tym, co zrobić, żeby się z NIĄ umówić. 
Niestety. To krótki elaborat z perspektywy kobiety. Wcale nie wybitnie nowoczesnej i wyzwolonej. Niezależnej, ale bez przesady. Nie księżniczki. To taka historia ulepiona z doświadczeń moich koleżanek, kuzynki, zasłyszanych w kolejce po kawę. I moich własnych.

Sprawy mają się tak - poznajesz super gościa. Zaczepił Cię w kawiarni, gdy spokojnie czytałaś gazetę. Podoba Ci się jego styl, głos, fryzura, to, jak na Ciebie patrzy. Dosiada się do Ciebie, jest fajnie, na luzie. Jesteś w świetnym humorze, śmiejesz się, w końcu to nie pierwszy raz, gdy rozmawiasz z facetem. Ale, ale!... Powiedziałaś chyba  o jeden żart za dużo - najwyraźniej, bo widzisz, że czuje się urażony. Ale po namyśle, on również stwierdza, że to było zabawne... 
 
Wymieniliście się numerami, napisał dłuuugi sms. Odpisujesz. Następnego dnia czekasz na jakiś odzew z jego strony. Ale ten nie następuje. Po 2 dniach nie wytrzymujesz, w końcu jesteś dorosła. Piszesz sms, co u niego. Odpowiada, choć nie od razu, że świetnie, jest cały "w skowronkach", że się odezwałaś. Bał się, że może ostatnio jednak Ci się nie spodobał i to może było jednorazowe spotkanie. Proponuje kawę. Znowu się widzicie, jest naprawdę miło, tylko boisz się już być całkowicie naturalna, żeby się nie obraził, gdy powiesz, że podoba Ci się, jak czesze włosy - zupełnie jak Johnny Bravo. Nie do końca wiesz, co o Tobie myśli. Patrzy na Ciebie jak głodny wilk na upasioną owieczkę, ale ... to tyle. Podskórnie wyczuwasz, że chyba ktoś go kiedyś zranił. Może dlatego jest trochę wycofany i "bada teren".

Przez cztery dni - cisza. I myślisz sobie, że jednak nie jesteś wystarczająco ładna/miła/interesująca/szczupła (niepotrzebne skreślić), bo na pewno by się odezwał. Piątego dnia wpadasz na niego w okolicy tej samej kawiarni, gdzie się zobaczyliście po raz pierwszy. Wita się z Tobą, a w oczach ma żal. Jest nieco chłodny, ale pyta, co u Ciebie. Ty odpowiadasz pytaniem, że musi być zajęty, bo się nie odzywa. Jest zdziwiony, chce się spotkać, wyraźnie widzisz zainteresowanie swoją osobą. 

Znowu smsujecie, choć z każdą wysłaną wiadomością czujesz się nieco...nachalna. Nigdy nie musiałaś wszystkiego inicjować, nie jest to dla Ciebie naturalna sytuacja. Nie jesteś desperatką, odpuszczasz. Życie toczy się dalej. Po tygodniu, gdy już przestałaś o nim myśleć, dostajesz wiadomość, że naprawdę miło wspomina Wasze ostatnie spotkanie. Aha, specjalnie obejrzał kreskówkę "Johnny Bravo" na Cartoon Network. I myślał o Tobie cały dzień. Aż siadasz z wrażenia. 

Czego pragną kobiety? Mężczyzny.


The name of this post may be misleading. Cause you won't read here about what to do to go out with HER. Sorry. This is a short dissertation from the perspective of women. Women that are not very modern and liberated. Independent ones, but without exaggeration. Not the princess like. It's a story molded from the experiences of my friends, cousins, overheard in line for coffee. And my own.

So here's the thing - you meet a great guy. He accosted you in the cafeteria when you were reading a newspaper quietly. You like his style, voice, hairstyle, the way he looks at you. He rides up to you, it's cool, at ease. You're in high spirits, laughing, in the end it's not the first time when you talk to a guy. But, but! ... You guess you told one joke too many - apparently, because you see that he feels offended. But after a moment of thinking, he also states that it was funny actually...


 
You two have exchanged numbers, he wrote a looong sms. You write off. The next day, you are waiting for a response from his side. But this does not occur. After 2 days you think you're grown up and don't stand it. You write to him. He replies, though not right away, that it's great to hear from you. Cause he was afraid that the last time you might not have liked it that much, and "it may have been a single meeting". He proposes coffee. Again, it's really nice, but you are afraid to already be completely natural, not to make him offended when you say that you like the way he brushes his hair - just like Johnny Bravo. You're not quite sure what he thinks about you. He looks at you like a hungry wolf on a fat lamb, but ... that's it. Subcutaneously you sense that maybe someone has once hurt him. Maybe that's why he is a little withdrawn and is "exploring the area".


For four days - silence. And you think to yourself that you're not pretty enough / nice / interesting / slim (delete as appropriate), cause he'd call you if you were. On the fifth day, you fall for him around the same cafe where you saw each other for the first time. He greets you,but with a little sorrow in his eyes. He's a bit chilly, but asks you what's up. You answer the question with a question that he must be busy, because he dosen't contact you. He is surprised, he wants to meet, you can clearly see interest in your person.


You text with each other again, though with every message you sent you feel a bit ... intrusive. You never had to have anything initiated, it is not a natural situation for you. You are not desperate, so you give up on him. Life goes on. After a week, when you actually stopped thinking bout him, you get a message that he really reminds your last meeting with a smile. And he intentionally watched "Johnny Bravo" on Cartoon Network. And was thinking about you all day. You sit down. Impressed. 

What Women Want? A Man.


czwartek, 14 maja 2015

New work.

Siedząc dzisiaj po pracy nad cappucino decaffeinato (trzy kawy to wystarczająca dawka kofeiny na jeden dzień), z niedowierzaniem doszłam do wniosku, że jutro piątek. Ten tydzień zleciał mi wyjątkowo szybko. Nowa praca, nowi ludzie, nowe obowiązki, brak chwili na zwykłe przemyślenie paru spraw nad kubkiem herbaty. I ciągłe pytania - jak jest, jak ci się podoba? ... 
Ale czym jest te kilka dni w kolejnym miejscu, na kolejnym krześle, przed kolejnym komputerem? Dopiero z czasem można powiedzieć, czy nowa praca to miejsce, gdzie idziemy, bo możemy robić tam to, co lubimy. Czy też miejsce, gdzie tylko zarabiamy pieniądze. 
Znam ludzi, dla których praca...to tylko praca. Nie przywiązują oni wagi do tego, co robią. Ważne, że mają za co jeść lunch i pojechać na wakacje. Ja nie należę do tej grupy. 70% czasu spędzamy właśnie w pracy, byłoby miło, gdybyśmy lubili tę część swego życia. I, choć mówi się, że każdy z nas jest kowalem swego losu, nie zawsze możemy mieć wpływ na wszystko - np w miłości. Z pracą jest łatwiej. Zawsze można ją zmienić, gdy się okaże, że to jednak nie to. I dalej szukać swojej 'dream job'. O ile ma się na to odwagę :)


Today, sitting after with a cappuccino decaffeinato after work (three coffees is a sufficient dose of caffeine per day), with disbelief came I to the conclusion that it's Friday tomorrow. This week flew very quickly to me. New job, new people, new responsibilities, lack of time to think through a few simple things over a cup of tea. And constantquestion - how is it there, how do you like it? ...

 
But what can you say after these few days in anpther place, on another chair, in front of another computer? Only with time you can tell whether the new work is a place where you go because you can do what you like there. Or it's just a place where you only earn money.


 
I know people for whom work ... it's just work. They attach no importance to what they do. It is enough that they have what to eat lunch for and go on vacation. I do not belong to this group. We spend approx. 70% of time at work, it would be nice if we liked that part of our life. And, although it is said that each of us is the architect of his own fate, not always can wehave an impact on everything - for example - in love. With the job is easier. You can always change it when it turns out that this was not 'it'. And continue to look for your 'dream job'. Unless you have the courage to do so :)

środa, 6 maja 2015

Life is funny.

Czy to świat jest tak mały i spotykamy pewnych ludzi w takim czasie i miejscu, że sami nie możemy w to uwierzyć? Choć myśleliśmy, że to niemożliwe. Albo okazuje się, że ktoś, kogo poznajemy na innym kontynencie, mieszkał tuż obok nas, zaledwie parę lat temu. 

A może wszechświat sprzyja nam, pomaga, daje znaki, wyciąga do nas dłoń. Tylko my mamy zamknięte oczy i uszy? Nie widzimy, choć wszystko jest w zasięgu wzroku. Nie słyszymy, bo żyjemy w hałasie. I wszechobecnym chaosie.
 
 Można różnie interpretować takie "zbiegi okoliczności". I czasem okazuje się, że osoba, z którą połączyło nas jakieś zdarzenie, była tuż obok - od dawna. Ale wpadliśmy na siebie znacznie później. Bywa, że mimo wysiłków, nie udaje nam się umówić z dawno nie widzianym znajomym. Wyjeżdżamy - do innego miasta czy kraju. I spotykamy go tam, gdy tak, jak my, spaceruje ulicą. A ile razy myślimy o kimś tak intensywnie, że za chwilę rozmawiamy przez telefon właśnie z tą osobą, bo postanowiła do nas zadzwonić?

***
Przypadek? 



Is it the world that is so small and we meet some people at such time and place that we cannot believe it? Cause we thought it was impossible. Or it turns out that someone you met on another continent, had lived right next to us, just a few years ago.
 
Or maybe the universe favors us, helps, gives signs, pulls out a letter hand. Only we have closed eyes and ears? We do not see, but everything is in sight. We do not hear, because we live in noise. And the omnipresent chaos.

  You can variously interprete such a "fortune". And sometimes it turns out that the person you met through some case, was right next door - for a long time. But we bumped into each other much later. Sometimes, despite the best efforts, we fail to make an appointment with a friend we haven't seen for a long time. We leave - to another city or country. And meet them there, walking down the street, just like us. And how many times it is that we think of someone so intensively that in a minute we talk to this very person on the phone, cause they decided to call us?


***

Coincidence?

piątek, 1 maja 2015

May

Mamy maj. To taki piękny miesiąc, pełen kwitnących drzew i zielonej już trawy. Dający przedsmak lata. Często z wysokimi temperaturami i silnym słońcem. Przerywany czasem chłodnymi dniami i deszczem. Ale jednak coraz bardziej przybliżający nas do wakacji. Jaki będzie tym razem? 

Pakując torbę na ten długi weekend, zastanawiałam się, czy wziąć ze sobą bikini. Przydało się - choć musiałam się schować, bo wiatr jest nadal zimny, udało mi się powygrzewać wczoraj i dzisiaj w słońcu. Zapominając na chwilę, że to jeszcze wiosna. A nie lato. 

Zamykamy pewne etapy w życiu, przygotowując się na kolejne zmiany i wyzwania. I z wiekiem zdajemy sobie sprawę, że naprawdę niewiele potrzeba nam do szczęścia. Wystarczy kawa na tarasie, dobry film, spotkanie z przyjaciółmi. Choć serce wyrywa się, by jechać dalej, poznać coś nowego, sięgać po więcej, to miło jest cieszyć się urokami codzienności. Tej tuż po przebudzeniu. Dobrego weekendu! 


We have May. It's such a beautiful month, full of flowering trees and green grass already. Giving a foretaste of summer. Often with high temperatures and intense sun. Intermittent sometimes with cool days and rain. But still, more and more approximating us to the holidays. What will it be like this time?
 
When packing a bag for the long weekend, I wondered whether to bring a bikini. And surprisingly I'm using it - although I had to hide, because the wind is still cold, I was able to sunbathe yesterday and today. Forgetting for a moment that it's still spring. Not summer.

We close certain stages in life, in preparation for further changes and challenges. And with age, we realize that very little we need to be happy. Just coffee on the terrace, a good movie, meeting up with friends. Although heart goes out to go further, to learn something new, to reach for more, it's nice to enjoy the pleasures of everyday life. The life here - just when you wake up. Have a nice weekend!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...