sobota, 21 października 2017

Road Trippin'

W Polsce zaczął się sezon na mandarynki. A to oznacza, że od jesieni nie ma już odwrotu. To nic, że są jabłka, że figi i dynia (którą przyrządzam trzeci weekend z rzędu). To właśnie mandarynki będę jeść aż do początków wiosny, gdy stracą prawdziwy smak. 
 
Tu mamy jesień, ale na południu Europy jeszcze lato. Nie mówiąc o dalekich destynacjach. Łatwo zapomnieć o spadających liściach, deszczu i parasolu, gdy wysiądziemy z samolotu. 
 
***

Niektórzy lubią, gdy niewiele się zmienia. Albo wcale. Ze spokojem przyjmują kolejne pory roku, codziennie jedząc obiad przy tym samym stole, pieniądze odkładając na konto. A walizkę wyciągają trochę z przymusu. Taka przewidywalność dnia codziennego jest strefą komfortu, którą rzadko opuszczają. Bo po co szukać szczęścia gdzie indziej? Przecież wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

A są tacy, których gdzieś ciągnie. Zarabiają pieniądze, by wydać je na bilety w nieznane. Na nową walizkę, bo w starej kółka zaczęły się zacinać. Lubią śniadanie z innym widokiem za oknem. Szlafrok i hotelowe kapcie. Albo przynajmniej łóżko w wynajętym pokoju. Chcą wciąż czuć nowe smaki i zapachy, poznawać ludzi. Czasem się zgubić, żeby się odnaleźć. 
I może by w końcu odnaleźć siebie.




In Poland, the tangerine season began, which means there's no way back from fall. It's nothing that there are apples, figs and pumpkins (which I prepare the third weekend in a row). It is just the tangerines I will be eaing until the beginning of spring when they lose any taste.
 
It's fall here but in the south of Europe it's still summer. Not to mention distant destinations. It's easy to forget about falling leaves, rain and umbrellas when we get off the plane.
***
Some people don't like change too much. Or not at all. They enjoy next seasons, eating dinner at the same table every day, putting money down on the account. And they pull out their suitcase a little because of compulsion. This predictability of the day is a comfort zone they rarely leave. Why seek happiness elsewhere? Well,
the grass is greener on the other side of the fence, isn't it?

And there are some who constantly have a call within to set off somewhere. They earn money to spend it on tickets into the unknown. Or spend it on a new suitcase, because the old one's wheels began to jam. They love breakfast with a different view outside the window. Hotel bathrobe and slippers. Or just a bed in a rented room. They want to feel new flavors and smells, meet people. Sometimes get lost in order to be found. And maybe to find themselves eventually.

poniedziałek, 2 października 2017

It's fall again

Październik. W tym roku wyjątkowo rześki. I choć sprawdzam pogodę przed wyjściem, codziennie rano jestem zdziwiona, "że tak zimno". I żałuję, że nie mam czapki. Szkoda mi lata, które w Polsce było tak krótkie. Ale podróże wynagrodziły mi brak słońca w kraju. 

Już zimno w kostki, tak lubię podwinięte nogawki. Ale nie chcę na starość narzekać na reumatyzm. Czasem trochę jeszcze udaję, że nie trzeba nosić ciepłych ubrań i zakładam kolejne warstwy. Na cebulkę.
Październik to taki czas, gdy znowu zaczynam myśleć o gotowaniu. Jakoś bBardziej nam trzeba takiego jedzenia "na pocieszenie". Bo zimno, bo szybko ciemno. Bo nie można pić kawy w ogródku ulubionej kawiarni.

I chciałoby się ponarzekać, że jesień, że zaraz zima. Ale ten czas w powakacyjnej stolicy, która wróciła do swego normalnego trybu, po 3-miesięcznym wyludnieniu, jest w jakiś sposób kojący. I rano, opatuleni szalikami, wracamy do dobrze nam znanej codzienności. 



October. This year, extremely brisk. And although I always check the weather before leaving, every morning I am surprised that "it's that cold". And I wish I had a hat. I regret summer is over, so short in Poland this year. But travels have compensated me for lack of sunshine in the country.

It's already cold in ankles and I like rolled up trouser legs so much. But I do not want to complain about rheumatism
when I'm old. Sometimes I pretend a bit that I don't have to wear warm clothes and lay the next layer. 
 
 
October is this time of the year when I start thinking about cooking again. For more we need "comfort food"
now. Because of cold, because it's dark quickly. Because you cannot drink coffee in the garden of your favorite cafe.

And it would be ok to complain that it's fall, that winter is coming. And this time in the post-vacation capital city, which returned to its normal mode, after a 3-month desolation, is somehow soothing and calming. And in the morning, wrapped in scarves, we go back to our well-known everyday life.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...