niedziela, 17 września 2017

Beautiful Strangers

Autobus - jak mi się wydawało - z Las Palmas do Maspalomas. Jadę na Południe, bo na Północy chmury - zupełnie jak w Warszawie, którą właśnie opuściłam. Siadam obok dziadka z słuchawkami w uszach. Po minucie starszy pan ściąga słuchawki i zaczyna ze mną rozmawiać po hiszpańsku. Jest Kubańczykiem, ale od 20 lat mieszka na Gran Canarii. Pyta, gdzie jadę. Tłumaczę, że chcę jechać na Południe "porque quiero estar bronceada". Zaczyna się śmiać - wsiadłam do złego autobusu. Wysiadamy razem, chociaż jedzie do córki. Idziemy na przystanek, czeka ze mną na autobus, wsiadam - macha mi na pożegnanie i wraca do swoich spraw.

Gdy jestem już we właściwym autobusie, siadam obok młodej dziewczyny i pytam, czy plaża w Maspalomas to ostatni przystanek. Potwierdza i mówi, że też tam jedzie. To Słowenka, Kristina, ma 19 lat i pracuje w hostelu obok domu, w którym się zatrzymałam. Spędzamy razem cały dzień. Gdy pod koniec dnia mówię, ile mam lat, nie wierzy mi - muszę pokazać jej dowód osobisty. Myślała, że mam najwyżej 23. A ja myślę sobie, że w środku na pewno - jeśli nie mniej. 

Pierwsze dni surfingu są ciężkie. Mam jesienny katar przywieziony z Polski, fale są ogromne, ciągle mam we włosach morskie rośliny. Przez pół roku nie będę chyba używać soli. Początki. I świadomość, że może wcale nie zostanę surferką. Na koniec te litry słonej wody, którą wypijam okazują się zbawienne dla moich dróg oddechowych. I udaje mi się stanąć i płynąć na desce.

***

I znowu jestem w Warszawie. Jesień na całego. Już tęsknię za słońcem, słoną wodą i tymi obcymi, cudownymi ludźmi. Za innymi uczestnikami surf & yoga camp. Za hiszpańską muzyką i tapas. Znowu mam katar.

Wczoraj usłyszałam, że miłość jest jak powrót do domu po długiej podróży.
Dla mnie miłość to pakowanie walizki.




The bus - as I thought - from Las Palmas to Maspalomas. I'm going to the South because in the North there're clouds like in Warsaw that I just left. I sit next to some old man with headphones in his ears. After a minute, the old man pulls his headphones out and starts talking to me in Spanish. He is Cuban but has lived in Gran Canaria for 20 years. He asks where I am going. So I explain I want to go to the South "porque quiero estar bronceada". He starts to laugh - I got into the wrong bus. We get off together, although he was on the way to his daughter. We go to the bus stop, wait for the bus, then I get on - he's waving me goodbye and going back to his things.

 T
hen I'm on the right bus, I sit next to a young girl and ask if the beach in Maspalomas is the last stop. She confirms and says that she's also going there. She's Slovenian, Kristina, 19-year-old and works in a hostel next to the surf house I stayed in. We spend all day together. When, at the end of the day, I say how old I am, she doesn't believe - I have to show her my ID. She thought I was 23 at the most. And I think that inside - I am - if not less.The first days of surfing are heavy. I have an autumn runny nose I brought from Poland, waves are huge, I have marine plants in my hair all the time. For half a year I will not use salt. The beginnings. And knowing that I may not be a surfer at all. Finally, those liters of salty water that I drink turn out to be salvific for my airways. And I manage to stand and float on board.***And again I'm in Warsaw. It's autumn all over. I already miss sun, salty water and those stranger, wonderful people. I miss other surf & yoga camp participants. I miss Spanish music and tapas. I have runny nose again.


 Yesterday I heard that love is like coming back home after a long journey.For me love is packaging a suitcase.

*all pics are mine


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...